Bez kategorii
Like

Zuchthaus, Dom Poprawy w Gdańsku

12/02/2011
828 Wyświetlenia
0 Komentarze
30 minut czytania
no-cover

W końcu XVI wieku w Europie nastała dobra koniunktura gospodarcza, wraz z nią dynamiczny rozwój ośrodków miejskich a także szybki wzrost demograficzny. Ten ostatni czynnik sprawił także masową migrację ludności do szybko rozwijajacych się obszarów miejskich. Dlatego właśnie, w wyniku podłoża ekonomicznego, mimo wojen, kataklizmów, częstych epidemii szalejących po całym kontynencie, miasta zdawały się bezpieczniejszym miejscem do życia niż wieś. Przy takiej sile migracyjnej, wiele osób było bez zajęcia i środków do życia, w ten sposób zasilali biedotę miejską, powiększając rozmiary żebractwa, drobnych przestępstw czy w wypadku kobiet, prostytucji. Zbyt duży napływ ludności do miast powodował także spory problem socjalno-ekonomiczny, gdyż nadmiar ludzi zdolnych do pracy sprawiał, że ci którzy pracę posiedli, mieli płacę na krawędzi minimum socjalnego. Rodziło to […]

0


W końcu XVI wieku w Europie nastała dobra koniunktura gospodarcza, wraz z nią dynamiczny rozwój ośrodków miejskich a także szybki wzrost demograficzny. Ten ostatni czynnik sprawił także masową migrację ludności do szybko rozwijajacych się obszarów miejskich. Dlatego właśnie, w wyniku podłoża ekonomicznego, mimo wojen, kataklizmów, częstych epidemii szalejących po całym kontynencie, miasta zdawały się bezpieczniejszym miejscem do życia niż wieś. Przy takiej sile migracyjnej, wiele osób było bez zajęcia i środków do życia, w ten sposób zasilali biedotę miejską, powiększając rozmiary żebractwa, drobnych przestępstw czy w wypadku kobiet, prostytucji. Zbyt duży napływ ludności do miast powodował także spory problem socjalno-ekonomiczny, gdyż nadmiar ludzi zdolnych do pracy sprawiał, że ci którzy pracę posiedli, mieli płacę na krawędzi minimum socjalnego. Rodziło to zaistnienie pokusy życia bez pracy, gdyż mawet jej podjęcie, nie musiało gwarantować lepszego losu od tych, którzy pracy nie posiedli. Władze miast ówczesnej Europy, zaczęły też stosować selekcję rozdzielania "własnych"  żebraków od "napływowych", osób chorych czy potrzebujących wsparcia, od tych którzy mogli pracować.

Był to także okres w którym zaczęto odchodzić od wymierzania najsurowszych kar, rodem ze średniowiecza, kiedy to jednostka była na trwale usuwana ze społeczności, na rzecz odkupienia krzywd wyrządzonych wobec społeczeństwa. Jedną z pierwszych tego typu placówek zwanych „workhouses” czy „houses of correction” było więzienie w Bridewell, ustanowione na mocy edyktu Henryka VIII, gdzie umieszczano włóczęgów, by mogli pracowali na swoje utrzymanie.

 

Więzienie Bridewell – kobiety przy lnie  (William Hogart, 1732)

 

Pomysł i powstanie tego typu ośrodka przyjęto pozytywnie w Niderlandach, gdzie w roku 1596 utworzono w Amsterdamie pierwszy „Dom Poprawy”. Do połowy następnego stulecia w każdym większym niderlandzkim ośrodku miejskim, istniał taki Dom Poprawy zwany Zuchthausem. Wzorując się na miastach niderlandzkich, wizje resocjalizacji ludzi z marginesu, zaczęły także przyświecać miastom zrzeszonym w handlowej Hanzie i w ten sposób zorganizowano Zuchthausy, kolejno w Bremie (1609), w Lubece (1612) czy Hamburgu (1622). Zaistnienie takiego przybytku w Gdańsku, było zatem już tylko kwestią niedługiego czasu.

 

Rasphuys – męski Dom Poprawy w Amsterdamie (von Zessen, 1664)

 

Okres rozwoju gospodarczego Gdańska z początkiem XVII wieku poprzez bogaceniu się na handlu między kupcami europejskimi a szlachtą polską, spowodowało iż ówczesny gród nad Motławą rozrastał się niebywale prężnie. W samym mieście oprócz handlu, rozwijała się także coraz silniej działalność wytwórcza i to odchodząca od typowej rzemieślniczo-cechowej działalności na rzecz produkcji manufakturowej, głównie tekstylnej. W Gdańsku również odczuto silny wzrost demograficzny i nasilenie się związanych z tym problemów.

Rada Miejska podejmowała próby, uporania się z problemem. W 1604 roku umiejscowiono nowe więzienie w Wieży Więziennej, kiedy to zmieniono na podstawie ogólnego trendu wymierzania kary śmierci, na rzecz kary pozbawienia wolności oraz wykonywaniem prac, na rzecz społeczności lokalnej. Rada, wzorem założonego Zuchthausu w Amsterdamie oraz powstających w miastach Hanzy, przychyliła się do wniosku rzemieślników i kupców i w dniu 15 lutego 1624 roku, wydała rozporządzenie o gromadzeniu corocznie 1 tys. marek by z tak zgromadzonych środków, utworzyć w mieście Dom Poprawy. Na przeszkodzie stanęła jednak wojna polsko-szwedzka. Po jej zakończeniu Inicjatywę przejęli przełożeni Szpitala Zakaźnego (Pockenhaus),

 

Pockenhaus, Szpital Zakaźnyw Gdańsku

 

domagając się powstania Domu Poprawy i w dniu 12 lutego 1629 roku złożyli stosowne wnioski na ręce Valentina von Bodeck’a (burmistrza) o utworzenie instytutu w którym włóczędzy mogliby znaleźć zatrudnienie i utrzymanie. Rada oddelegowała Johanna Czirenberga (Zierenberg) oraz Tiedemanna Giese do zbadania możliwości realizacji projektu a Ci uznali projekt jako zasadny. Utworzono zatem Zuchthaus, przy istniejącym Pockenhausie, jednakże szalejąca w owym czasie zaraza i związane z tym znacznie większe potrzeby obszarowe związane z izolacją chorych, spowodowały przeniesienie Zuchthausu na teren położony pomiędzy starym zamkiem krzyżackim a tartakiem.Tu właśnie zbudowano nowe obiekty, stworzono odpowiednie regulacje prawne i ro wtedy tak naprawdę, powstał właściwy Dom Poprawy, który przez parę stuleci funkcjonował w Gdańsku. Rada Gdańska, by nowy zakład miał jak najmocniejszą prawną opiekę, uzyskała w 1633 r. od Władysława IV przywilej królewski zaś w 1639 r, ordynację.

 

Dom Poprawy w Gdańsku

 

Dom Poprawy był zorganizowany jako manufaktura włókiennicza, jako że Gdańsk był wówczas silnym ośrodkiem włókienniczym, dodatkowo była łatwa dostępność surowców jak i rynku zbytu, zaś sama praca nie należała do wymagających szczególnych kwalifikacji. Celem Domu Poprawy było nauczenie skazanych, na umiejętność zarabiania na własne utrzymanie poprzez pracę, z jednoczesną nauką zawodu takich jak: płóciennik, czesacz czy wytwórca sai (rodzaju sukna). Drugim ważnym polem reedukacji w Domu Poprawy, było wychowanie religijne. Odbywały się na co dzień wspólne, głośne modlitwy, czytanie katechizmu i Biblii oraz odpytywanie z ich treści. Zajęcia te prowadził nauczyciel, z pomocą pozostałego presonelu zakładu, który jednocześnie miał wobec ukaranych świecić nienagannym przykładem.

Trafiający do Domu Poprawy dzieleni byli na trzy grupy. Były to dzieci i młodzież nieposłuszna i sprawiająca kłopoty wychowacze a umieszczana w zakładzie na wniosek rodziców, wychowawców oraz pracodawców, na koszt wnioskującego. Kolejną grupą byli żebracy i włoczędzy, zaś następną drobni przestępcy, skazywani za wykroczenia niepodlegające ciężkim karom (najczęściej były to osoby z wykroczeń przeciw pracy, strajkujące, ucieczki ze służby lub też łamiące obyczajowość) oraz młodzi czy rokujący nadzieję na poprawę przestępcy. Ci ostatni czyli rokujący nadzieję na poprawę, ubierani byli już w samym zakładzie, w ubiory koloru zielonego, zaś pozostali w popielate. Obie grupy były od siebie oddzielone i nie mogły się ze sobą, pod rygorem dodatkowych kar, kontaktować. Podobnie było, gdy na terenie Domu Poprawy osadzone były kobiety, one również miały zakaz jakichkolwiek kontaktów z osadzonym mężczyznami.

By trafić do Domu Poprawy musiał być ustanowiony prawomocny wyrok sądowy lub jak w przypadku pierwszej (powyżej wymienionej) grupy z wniosku rodziców, opiekunów lub pracodawców, po uiszczeniu stosownej opłaty. Wedle decyzji Rady nie można było umieszczać w Domu Poprawy osób, nie mieszkających w Gdańsku bez odrębnego zezwolenia. Pobyt w zakładzie bywał rózny i trwał od kilku miesięcy do maksymalnie 20 lat, średnio wynosił on ok. 6 lat.

Na czele Zuchthausu stał Przełożony, wybierany spośród członków Rady, choć pozycja ta nie wzbudzała jakiegoś wielkiego entuzjazmu i przyjmowana była raczej niechętnie, bo odpowiedzialność była spora, zaś funkcja ta sprawowana była, bez żadnego wynagrodzenia. Kadencja Przełożonego trwała kilka lat i choć nie była ściśle określona terminem jej sprawowania ale była za to z kolei samodzielną. To ostatnie sprawiało że dochodziło w Domu Poprawy do nadużyć finansowych i niemal stałej, złej lub fatalnej, sytuacji finansowej samej placówki, choć kontrole finansowe zarządzane były co tydzień !!!. Dom Poprawy zatrudniał także i opłacał stałych współpracowników. Byli to pisarz, odpowiedzialny za księgowość zakładu; nauczyciel odpowiedzialny za nauczanie wiary i prowadzenie modlitw; majstrowie odpowiedzialni za naukę zawodu i prowadzenie warsztatów; ochmistrz który zamykał i otwierał cele oraz zajmował się zakupami i dystrybucją żywności, furtian czyli wpuszczający na teren zakładu; kucharka oraz pachołkowie odpowiedzialni za utrzymywanie porządku, przy czym jeden z nich, mógł wymierzać kary cielesne. Byli zatrudnieni także pracownicy dochodzący, duchowny wygłaszający kazania w niedzielę i święta oraz balwierz którego zadaniem było zdrowie i higiena osadzonych.

Przystąpienie do realizacji projektu Domu Poprawy było sporym przedsięwzięciem finansowym, bowiem oprócz środków na budowę zakładu, potrzebne były także spore kwoty na wyposażenie warsztatów oraz zakup surowców do uruchomienia produkcji własnej. Wspólnymi siłami Rady oraz Ławy zebrano łącznie 26 tys. florenów na ten cel. Także przywilej nadany przez Władysława IV zezwalał na prawo zapisania części lub całego majątku na rzecz Domu Poprawy i było to zwolnione z wszelkich obciążeń. Finansowanie zakładu z założonych środków, okazało się jednak nie wystarczające. Sięgnięto zatem po środki z funduszy publicznych czyli połowę pobieranej "kolekty" czyli składek ustanawianych przez Kościół a także opodatkowano dodatkowo rybaków przynoszących ryby na targ czy też, umożliwiono korzystanie z wpływów z wymierzanych finansowych kar sądowych. Dzięki tym zabiegom łączna kwota uzbieranego kapitału wyniosła ponad 40 tys. florenów w 1631 r. Spodziewano się że tak duży kapitał pozwoli nie tylko na samodzielne utrzymywanie się jednostki ale także spodziewanio się zysków, którymi miano wspomóc Szpital Zakaźny czyli Pockenhaus. Niestety tak jak to ma miejsce przy środkach publicznych, nieuczciwe czy lekkomyślne zarządzanie, spowodowało że ledwie co rozpoczęty projekt, stanął na pograniczu zupełnego bankructwa !. Rada zatem wymusiła na pozostałych Ordynkach (stanach miejskich), współfinansowanie zakładu i porozumienie w tej sprawie osiągnięto w 1634 r, wspierając Dom Poprawy kwotą 15 tys. florenów pochodzących z Kasy Dochodów Nadzwyczajnych, celem zakupu potrzebnych do produkcji surowców. Jeszcze kilkakrotnie wspierano tę instytucję dofinansowaniem lub. zwolnieniem z opłat za przemiał zboża w Wielkim Młynie, przyznaniem wpływów z dziesięcin od spadków czy z dochodów od opłat mistrzowskich pasamoników czyli rzemieślników pasmanteryjnych. Dochodem były także obligacje wystawiane przez Kamlarię czyli Kasę Miejską. Mimo tych wszystkich zabiegów, Dom Poprawy nigdy nie był w stanie utrzymać się samodzielnie, wyłącznie z produkowanych przez siebie wyrobów włókienniczych. Jako że wyniki finansowe były słabe, zarządzono by nadzór nad zakładem i zabezpieczeniu się  przed nadużyciem, sprawował Trzeci Ordynek czyli rzemieślnicy. Powołali oni specjalną komisję która wykryła m.in., że ochmistrz zatrudniał dwóch czeladników obrabiających zakupioną przez zakład wełnę, ktrórą potem sprzedawał na swoją korzyść. Sama produkcja tekstyliów była zbyt droga i po sprzedaży wyrobu gotowego, okazała się być deficytową. Próbowano nawet, poprzez ogłoszenie publiczne, wydzierżawić warsztaty znajdujące się w Domu Poprawy któremuś z gdańskich wytwórców. Okazało się jednak że chętnych na tę wspólpracę nie było wcale, więc instytucja ta pozostała w dalszym ciągu utrzymywana przez miasto. Zapewne główną przyczyną było to, że zakład ten tak czy inaczej, był głównie obiektem ograniczenia wolności i musiał przyjmować w swe progi osoby  które skazywane były przez sądy które wskazywały Dom Poprawy, jako miejsce wykonania kary. Mimo rygoru, kar i innych obostrzeń ani wydajnośc nie wzrastała ani też jakość. To powodowało wzrost zadłużenia zakładu. W roku 1773 suma zadłużenia wynosiła już 56 tys. florenów, wtedy to też zaprzestano nawet wypłacać wynagrodzenie za wykonaną w zakładzie pracę a osoby umieszczone w Domu Poprawy, wykorzystywano przy budowlach fortyfikacyjnych Gdańska. Rada znów dodatkowo opodatkowała tych obywateli, którzy utrzymywali w swych domach służbę oraz wprowadziła przymusowe opłaty dla ubiegających się o przyjęcie do prawa miejskiego, wszystko po to by ratować swoją placówkę penitencjarno-wychowawczą. Nie na wiele się to jednak zdało a sam zakład przestał powoli spełniać rolę, do jakiej został powołany.

Sam pomysł by Dom Poprawy zajmował się tkactwem, wynikał z tego że Gdańsk w czasie założenia zakładu był prężnym ośrdokiem tkactwa i miał łatwy dostęp do surowców które spływały do portu. Zakład miał zadanie produkowania tanich materiałów, saji (mieszanki wełny na lnianej osnowie) , płótna oraz bombasynu (mieszanki bawełny na jedwabnej osnowie) bowiem zbyt na owe tkaniny był spory. Dodatkowo w zakładzie płukano, czesano, gręplowano i przędziono wełnę, którą jako półsurowiec sprzedawano także zewnętrznym manufakturom. Pod koniec XVII wieku, produkowano rocznie ok. 6500 funtów saji, 2300 funtów przędzy oraz 10700 funtów obrobionej wełny. Możliwości i moce produkcyjne zakładu, były zatem całkiem spore.

Praca stanowiła główny element wychowawczy w zakładzie i wypełniała niemal cały dzień, który zaczynał się o 4 rano latem czy też o 5 w pozostałych porach, poranną krótką modlitwą a następnie pracą która trwała do 21 z przerwą na posiłki. Rozdział i planowanie prac wykonywano w poniedziałek, zaś w sobotę były one odbierane i sprawdzane dokładnie, ile pracy w tym czasie wykonano. Kobiety pracowały przy tkaniu czy przędzeniu, zaś mężczyźni wykonywali pozostałe prace przy włóknach i tkaninach. Za funt wykonanej przędzy zakład płacił ok. 15 groszy co przy wykonaniu w tygodniu ok. 3-4 funtów dawało zarobek rzędu 45-60 groszy tygodniowo czyli ok. 1,5-2 floreny (???). Po odjęciu potrąceń na rzecz pobytu w Domu Poprawy (1 floren), raczej niewiele już zostawało. Trzeba tu jeszcze dodać że przy opuszczaniu murów tegoż przybytku należało także uiścić opłatę w wysokości (1746) 8 florenów i 6 groszy. Mimo to, ten niewielki zarobek dawał często szansę zakupu żywności, gdyż za wszelkie wystąpienia porządkowe najczęściej stosowaną karą, było zmniejszanie racji żywnościowych lub nawet ich pozbawienie na jakiś czas.

W niedzielę nie było pracy ale i zbyt długiego odpoczynku także. Poranna krótka modlitwa, zamieniała się następnie w dłuższą, połączoną z edukacyjną rolą religii i trwała do godz. 16 po południu, z przerwą na posiłek. Wspomnaini wcześniej pensjonariusze noszący ubrania koloru zielonego a więc grupy “rokującej nadzieję” mieli też możliwość wyjścia na miasto I to dwukrotnie w ciągu tygodnia o ile wykonali należycie pracę jaką mieli zleconą oraz po uzyskaniu zgody Przełożonego. Zakazane było śpiewanie sprośnych piosenek, picia alkoholu, palenia tytoniu oraz wszelkich gier w kości czy karcianych.

Posiłki wydawane były dwa razy dziennie i przewidywały one odpowiednie racje żywnościowe: – chleb w wadze 1 funta dziennie, mięso ½ funta lub ¼ funta słoniny raz w tygodniu, 2-3x na tydzien ryby świeże lub solone, 2x w tygodniu po ¼ funta sera czy raz na tydzień ¼ funta masła. Codziennie była jedna z 4 kasz (gryczana, jęczmienna, jaglana, owsiana), groch czy też kapusta, świeża latem i jesienią, kwaszona zimą i wiosną a także inne okresowo dostępne warzywa.

 

Zachował się fragment tygodniowego jadłospisu z roku 1693:

poniedziałek  –  kasza jęczmienna i śledzie

wtorek  –  groch i ¼ funta sera

środa  –  kasza jaglana i śledzie

czwartek  –  kasza gryczana i ¼ funta masła

piątek  –  groch i ¼ funta sera

sobota  –  kasza owsiana i śledzie.

 

Nie wymieniono z czego składał się posiłek niedzielny ale jako że był to dzień świateczny, więc zapewne w dniu tym wydawane było mięso. Dodatkowo, jako że gwarantowano skazańcom dwukrotny posiłek w ciągu dnia, należy domniemywać iż w tym drugim posiłku, zapewne już po pracy, były wspomniane warzywa jak i chleb. Co ciekawe, porównanie dziennej racji chleba z jego spożyciem w mieście było bardzo zbliżone, natomiast racja mięsa nawet przewyższała średnią spożywaną w owym czasie, wśród osób nie będacyh skazańcami !. Jednak w związku z pogarszającą się sytuacją finansową Domu Poprawy, można przypuszczać, iż w weku XVIII wydawano coraz mniejsze racje żywnościowe, mimo iż zwiększono stawkę tygodniową z 1 florena na ponad dwa, jednakże siła nabywcza pieniądza, między rokiem 1670 a 1770 zmalała blisko 5-krotnie. W połowie XVIII wieku, wyjątkowo często skarżono się na podłą jakość podawanej żywności a pod koniec wieku często wybuchały bunty, z tego właśnie powodu. Domyślać się tu także można, że dochodziło tu także do sporych nadużyć.

Warunki bytowe w Domu Poprawy są mniej znane, wiadomym jedynie że izby były wieloosobowe, zaś liczba przebywających w zakładzie, uzależniona była od wydanych wyroków sądowych. Codziennie po pobudce, każdy przebywający w zakładzie musiał starannie umyć twarz i ręce w studni. Odpowiedzialny za stan sanitarny balwierz, nakazywał także kąpiele, które latem odbywały się nieopodal położonym kanale Radunii, zaś zimą w łaźni.

W zakładzie istniał własny system kar porządkowych, cielesnych i hańbiących, które stosowano głównie za dwa podstawowe wykroczenia przeciw obowiązującym zasadom. Było to niewykonywanie lub nienależyte wykonywanie obowiązku pracy a także, naruszenie wychowania religijnego. Za drobne wykroczenia przysługiwało całemu personelowi możność wykonywania kar, przy czym przełożony objaśniał aby karanie nie było zbyt daleko idące, tak by nie powodować nadmiernej absencji osadzonych, w pracy . W owym czasie, obyczaj bicia był powszechnie stosowany i nie było to niczym nadzwyczajnym. Przy cięższych wykroczeniach, skazańca kierowano przed oblicze Rady, która albo skazywała sama albo odsyłała dalej przed oblicze sędziego. Innymi karami było także, zmniejszanie lub pozbawianie racji żywnościowych na jeden dzień, czasem też wtrącając do ciemnicy. Jeśli była zasądzona, oprócz osadzenia w Zuchthausie i przymusowej pracy, także kara hańbiąca, to przed wejściem do Domu Poprawy była umieszczona kuna i do niej przykuwano, skazanych na nią przestępców. Jedną z surowszych stosowanych kar, była “kara studni”, którą najczęściej stosowano dla uporczywie uchylających się od obowiązku pracy czyli wykazujących nadmierne lenistwo. Odbywającego karę umieszczano w studni lub pomieszczeniu, które przez cały czas zalewane było wodą lecz jednocześnie dawano mu pompę po to by mógł wypompować wodę … aby się nie utopić.

W początkach XVIII w. Zuchthaus, zmieniał powoli swe oblicze z domu poprawczego na bardziej zdecydowaną formę więzienną. Coraz mniej było reedukacji a coraz więcej osadzeń wybitnie ogtaniczających wolność. W części dziedzińca Domu Poprawy wybudowano w roku 1691 “Raspelhaus”, który pełnił rolę ciężkiego więzienia. Umieszczeni tam skazańcy, musieli wykonywać bardzo ciężką pracę polegającą na struganiu przy pomocy raszpli (stąd też nazwa przybytku) pni brazylijskich drzew kampeszowych, z których to wiórów uzyskiwano barwnik do tkanin.

 

Dom Poprawy w Amsterdamie, raszplowanie drewna, w tle chłosta (Melchior Fokkens, 1662)

 

 Dom Poprawy stawał się coraz bardziej zakładem karnym z powinnością wykonywania pracy. Z kolei problem żebractwa oraz jego nasilenie spowodowało powstanie w roku 1699 Domu Dobroczynności zwanego Spendhaus’em w którym umieszczano właśnie osoby przyłapane na tym procedzerze a także ich młodzież i dzieci. Dom Dobroczynności umiejscowiony był naprzeciwko Domu Poprawy a budynek tej instytucji, istnieje do dzisiaj.

 

Dawny Dom Dobroczynności

 

Do Domu Poprawy już po uruchomieniu Domu Dobroczynności, trafiały osoby przyłapane na drobnych kradzieżach a także osoby które uciekały z sąsiedniego Domu Dobroczynności. Sporo osób po odbyciu kary w Domu Poprawy a zwłaszcza w Raspelhausie, było następnie relegowanych poza obszar miasta Gdańska. Po wchłonięciu Gdańska przez Prusy, Zuchthaus zakończył swoją działalność na początku wieku XIX  następnie na jego miejscu wybudowano kompleks garnizonowego szpitala wojskowego. Po I wojnie światowej z kolei w budynkach poszpitalnych umieszczono w roku 1926, na pewno wszystkim doskonale znaną z historii wybuchu II Wojny Światowej, Pocztę Polską nr 1 w Gdańsku.

 

 

 Poczta Polska w Gdańsku

 

 Opracowano na podstawie

 Rocznik Gdański Tom LVI zeszyt 1, str. 43-63, autor Dariusz Kaczor (fragmenty pracy doktorskiej z czerwca 1994 r)

0

Roko

Gdanszczanin, urodzony w Sopocie

31 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758